Wiosenne miesiące niczym łąka ukwiecona koniczyną ,obrodziły we wszelkiego rodzaju koncerty, pokazy, konkursy muzyczne, pokazy piknikowe . Większość imprez w tym okresie planowana jest pod chmurką, wszyscy drżą o pogodna aurę …a ona kaprysi bez umiaru i zmusza do szukania expressowych rozwiązań. Przy tej okazji nadmienię, że bardzo ale to bardzo, przydałby się w Łodzi duży , profesjonalny amfiteatr, z zadaszoną estradą, widownią, zapleczem scenicznym. Moim ulubionym, zaraz po kieleckiej Kadzielni, jest Amfiteatr im.M.Jacksona na warszawskim Bemowie, na którym bywaliśmy z Pędziwiatrami bardzo często. Warszawa ma takie obiekty prawie na każdym osiedlu…Łódź nie posiada ani jednego miejsca o podobnym standardzie, które jestem przekonana , wypełniłoby się szybko wspaniałymi wydarzeniami kulturalnymi.
foto:Piotr Piotr Piotrowski
foto:Piotr Piotrowski
Pędziwiatry z przyczyn od nas niezależnych utraciły podarowaną przez miasto za osiągniecia artystyczne monumentalną, rozkładaną scenę, którą dwa razy w roku montowaliśmy w sali gimnastycznej szkoły. W zamian wybudowano w patio, zwieńczoną ażurowym dachem scenę plenerową, której deszcz i śnieg znacznie skracają termin użyteczności. Ponadto każda zaplanowana w tym miejscu impreza w pełni uzależniona jest od warunków atmosferycznych.
Pierwszy z cyklu koncertów całego zespołu, podsumowujących sezon artystyczny udał się w majowym słońcu pysznie. Na scenie zaprezentowano kalejdoskop gatunków muzycznych, przeplatających się technik tanecznych i przede wszystkim barwnych, dziecięcych osobowości . Niczym gama równoległa przez cztery oktawy, przez cały miesiąc wybrzmiewały pokazy podczas popularnych w szkołach pikników.
Ochoczo brylowaliśmy plenerowo w każdej ze szkół, gdzie prowadzimy zajęcia. Zapraszano nas również na okraszone muzyką i tańcem „majówki parafialne’. Często na tego typu eventach wszechmocnym imperatorem jest „szalony dźwiękowiec”, osoba niejednokrotnie osadzona na tym odpowiedzialnym stanowisku przypadkowo. Takie nonszalanckie obsadzenie wymagającego stanowiska jest w stanie położyć cały koncert.
Totalna klapa, jak mamy wplecione w program wykonania wokalne na żywo. Akustyczne smaczki, których w swej długiej praktyce doświadczałam, to materiał na kilka artykułów. Ostatnio zaobserwowana nagminna praktyka jest taka, że muzyka z pendrive'em jest podłączana bezpośrednio do kolumny lub miksera, sprzęt odczytuje losowo utwory i uśmiechnięty dźwiękowiec „puszcza” początki (podczas koncertu!!!!) każdego utworu, aż natrafi na właściwy. „Parafialnie” bywa jeszcze ciekawiej.
Tej wiosny nasza instruktorka Julia - miała przyjemność poznać meandry akustyczne miejskich imprez plenerowych bo trafił jej się właśnie ów „szalony dźwiękowiec”. Niemniej zawsze obroni się dobre przygotowanie dzieci. Wokaliści , często nie mając nawet odsłuchów, utrzymują właściwą intonację i zbierają gorący aplauz.
foto: Piotr Piotrowski-
Czerwiec z niespodziankami natury organizacyjnej „odpalił” wszystkie chwyty poniżej pasa. Dobrze, że udało mi się wraz z moją cudowną ekipą naładować tuż przed koncertami baterie w balsamicznej Apulii, bo ciężar problemów rozrastał się i zakrzywiał jak wieża w Pizie .
Zaplanowaliśmy trzy czerwcowe koncerty na naszej scenie w patio szkoły. Od początku jest to kostka a rubika, którą kręcimy nieustająco. Ułożenie programu imprez, poszczególnych wejść na scenę, przebiórek udziału licznych grup, które tańczą w przeróżnych, również łączonych składach – to matematyczna podróż w krainę piosenek i choreografii. Gorączkowo robi się w naszych garderobach. Do każdego układu dobierane są stylizacje, dodatki, do niektórych rekwizyty. Nerwy puszczają, miotamy się niczym ryba w sieci, zawsze brakuje czasu i zawsze kogoś brakuje. Dziecięca fonia podczas przymiarek kostiumowych i generalnych prób bynajmniej nie wpływa balsamicznie na nastroje dorosłych.
foto:Piotr Piotrowski
foto:Piotr Piotrowski
foto:Piotr PiotrowskiKażdy kostium na wieszaku musi być dokładnie podpisany, bywa, że mały człowiek przebiera się podczas jednego koncertu siedem, dziesięć razy, i musi to robić bardzo dynamicznie. Dwoję się i troję z naszą panią garderobianą Anią, by te wszystkie przygotowane kostiumy były przejrzyście uporządkowane, bo w dniu występu adrenalina sięga zenitu. Oczywiście zawsze nasz misterny plan przetykają niespodzianki – ktoś nie był podczas przymiarek, albo coś się cudownie rozpłynęło w garderobianej przestrzeni, a już na pewno zawsze ale to zawsze możemy liczyć na to, że ktoś zapomni baletek, rajstop, koszulki, body, gumek do włosów, spinek…. Wręcz toniemy w „zapasach” na wszelki wypadek.
foto:Piotr Piotrowski foto:Piotr Piotrowski
Czerwcowy cykl koncertów już w części uwerturowej przysporzył nam dużego zmartwienia , ponieważ zespołowy akustyk - Mariusz miał w tym terminie urlopowy wyjazd. Gorączkowo poszukiwaliśmy na trzy dni profesjonanej pomocy, co w tym koncertowym okresie nie jest rzeczą łatwą. Pierwszy i trzeci koncert miał udźwiękowić nasz absolwent Jędrek, z drugim był niemały problem ale w końcu umówiliśmy fachowego realizatora dźwięku, który….w dniu imprezy zachorował i odwołał przyjazd. Do tego deszczowa, czwartkowa aura dosłownie przegoniła nas z patio, na którym od rana misternie ustawialiśmy krzesła, ławki dla widowni, sprzęt nagłośnieniowy.
Marian Karbowski, Halina Pędziwiatr - Karbowska, Adam Nowak, Zbigniew Piasecki
Na szczęście na drugi koncert udało się nam pozyskać wyjątkowe zastępstwo. Przyjechał nasz wieloletni przyjaciel, Adam Nowak, wspaniały muzyk i wybitny realizator dźwięku . Za jego sterami aparatura grała wyśmienicie, a dzieci dopełniły spotkanie radością, spontanicznością i wspólną energią młodych, gorących serc.
Wisiało nad nami widmo soboty…a w sobotę osiedlowa spółdzielnia postanowiła wniknąć w arkana energetyczne i ogłoszono , że w godzinach naszego porannego koncertu nie będzie na Widzewie dostawy prądu. Przybył do nas sympatyczny specjalista z „kawałkiem” żelaznego ustrojstwa, które wyglądało niczym wykopalisko z okolic Matery i było nieprawdopodobnie hałaśliwe. Na szczęście tęgie głowy ukryły mi to osobliwe źródło dźwięku za budynkiem i ku mojej radości , połowę koncertu udało się z jego pomocą przeprowadzić. Niemniej warunki zakulisowe były fatalne, z ciemnych czeluści garderoby wydobywaliśmy poszczególne elementy kostiumów, rekwizytów. Wysoka temperatura, rozsłonecznione niebo zrównoważyły nastroje. Śmiało mogę wyrazić konstatację – NIKOMU NIE CHCIAŁO SIĘ SCHODZIĆ ZE SCENY!!!:)
Przed koncertem w Atlas Arenie.
Przed koncertem w Atlas Arenie.
Atlas Arena, zdjęcie z Michałem Szczygłem, foto: Piotr Drzewiecki
Marysia Pawłowska w studio nagraniowym.
Przyznaję, że szybkie zwroty akcji i dodatkowe niespodzianki w tym i tak już dostatecznie najeżonym trudnościami tyglu, mocno pozbawiły mnie energii i sił. A tu jeszcze w kolejnym tygodniu wskoczył w grafik kolejny koncert dla uczniów szkoły. W czerwcu w stałym grafiku koncertowym mamy od kilkunastu już lat koncert w łódzkiej Atlas Arenie . Jest to impreza charytatywna dla dzieci z naszego województwa. Organizatorem jest Fundacja Integracja JP II z ks. Piotrem Turkiem na czele, który od wielu lat jest przyjacielem zespołu. W koncercie śpiewa zawsze popularny wykonawca polskiej sceny muzycznej, tym razem był to finalista programu The Voice of Poland – Michał Szczygieł. Piosenka "Adrenalina" tego wykonawcy jest skrojona pod Pędziwiatrowe temperamenty, oczywiście wykonaliśmy ją na scenie razem z artystą. Ponadto niespodziewanie w kalendarzu „weszły mi w oko” umówione wcześniej muzyczne nagrania studyjne, no i oczywiście w każdym z przedszkoli, gdzie Pędziwiatrujemy należało maluchy zaprezentować rodzicom.
„Występy, występy”, uwielbiają dzieci , dorośli może trochę mniej, bo muszą wytrzymać wszystkie prezentacje a najchętniej obejrzeliby własną pociechę i opuścili plac boju. No ale Pędzi – przekładańce bywają długie ale to świadczy o intensywnej, owocnej pracy całorocznej. Ostatnie przedwakacyjne spotkanie sceniczne z Pędziwiatrami – przedszkolakami obfitowało w tak dużą ilość „numerów” , że zdziwienie równoważyło radość i podziw. Gdyby nie to, że musieliśmy przedwcześnie opuścić scenę z powodu szkolnych uroczystości, maluchy ze sceny nie zeszłyby do wieczora. Jeszcze muszę nadmienić , że padł rekord sceniczny NAJMŁODSZEGO PĘDZI – PRZEDSZKOLAKA –Jagoda Nawrot – wiek 2 lata, 1 miesiąc i 5 dni, bez najmniejszej tremy wychodziła do układów ze starszymi kolegami.
Rok szkolny dobiegł końca, a wraz z nim zwieńczenie naszego artystycznego sezonu. No prawie…przed nami jeszcze kilka prób tanecznych, przygotowanie kostiumów, pakowanie walizek…i za kilka dni wyruszamy wraz z zaprzyjaźnionym zespołem z Łęczycy, na przesympatyczny festiwal organizowany na greckiej wyspie Evia. Trzymajcie kciuki i czekajcie na relacje!!!!